MORZE
Z pasją wytrwałą bije o życie
Spieniona gardziel z łoskotem dzikim
Z bólem, jak ktoś, kto staje się nikim
I musi uciszyć bałwanów wycie
Fale dławione aż do omdlenia
Biel z czernią miesza się w zimną starość
Żywioły płaczą, bo przyszłą starość
I nie wyzwolą piasku z uśpienia
Tylko meduza pragnie kotwicy
Na twarz padając ze znużenia
Pewności szukać, znaleźć schronienia
Pragnie we włosach topielicy
|